Stilon według Gramzy
Oryginalny artykuł:
Janusz Gramza – „STILON według Gramzy”
Za suchą chronologią kryje się fascynująca historia losów Polaków, którzy w Gorzowie Wielkopolskim osiedlili się po II wojnie światowej. Ze wzrostem znaczenia Stilonu i innych przedsiębiorstw przemysłowych oraz handlowych rosło i zmieniało się nasze Miasto. Z tych 70. lat Stilon funkcjonował 38 lat w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i kontynuuje swoja historię 32 lata w Rzeczpospolitej Polskiej. Ten tekst może wydawać się nie do końca zgodny z dość zróżnicowaną dziś oceną „tamtych” czasów, ale zawiera też kilka mniej znanych faktów. Jak z długiej już perspektywy opisać zmienność losów Stilonu? Do roku 1991 był to nieustający wzrost: zatrudnienia, wielkości tonażu produkcji, ilości asortymentów i jakości wyrobów oraz sfery socjalnej.
Były to trudne i heroiczne początki od roku 1945 do uruchomienia produkcji włókien z Poliamidu 6. Pierwsze wyprzędzione w Gorzowie nitki polskiego stilonu – historycznego dnia 7 lipca 1951 roku – były ukoronowaniem olbrzymiego wysiłku robotników, pracowników badawczych, projektantów, technologów i inżynierów. Można powiedzieć, że daliśmy początek i stworzyliśmy podwaliny nowej, tak nowoczesnej i burzliwie rozwijającej się gałęzi przemysłu chemicznego.
Przejęty przez administrację polską w roku 1945 zakład, należący dawniej do koncernu IG Farben, był zrujnowany, urządzenia zniszczone lub wywiezione przez Rosjan. Nie było dokumentacji, w tym technologicznej i patentowej. Niemcy w roku 1938 opracowali i opatentowali proces wytwarzania Poliamidu 6 z kaprolaktamu. Produkcję włókien z Poliamidu 6, jako pierwsi w świecie wdrożyli w roku 1943 właśnie w Landsbergu nad Wartą, w zakładach należących do koncernu IG Farben. Nazwa handlowa tych włókien – Perlon).
W tych warunkach wielkim wyczynem gorzowskich pionierów Stilonu, przy współpracy grupy specjalistów z Jeleniej Góry, było opracowanie i uruchomienie własnej technologii wytwarzania kaprolaktamu – komponentu wyjściowego do syntezy Poliamidu 6 oraz własnej technologii wytwarzania włókien z tego polimeru. Grupa ta została przeniesiona następnie do Gorzowa i przygotowała wyposażenie, kompletując i szkoląc jednocześnie załogę utworzoną spośród osiedlających się w mieście Polaków. Początkowo proces technologiczny obejmował również produkcję surowca wyjściowego, czyli kaprolaktamu. Dopiero w następnych latach produkcję kaprolaktamu na wielką skalę przemysłową rozpoczęły Zakłady Azotowe w Tarnowie, a później Zakłady Azotowe w Puławach. Polskie zakłady stały się dużym, światowym eksporterem kaprolaktamu, a także dostawcą technologii i know-how, będąc wykonawcą licencyjnym inwestycji w wielu krajach.



Kontynuacją był rozwój produkcji Stilonu początkowo oparty o własne technologie w oparciu o własne instalacje i maszyny. Później, z otwarciem dopływu dewiz, nastały ogromne w skali kraju zakupy najnowocześniejszych technologii oraz licencji i wyposażenia nowych wytwórni. Słynne „kredyty gierkowskie” w Stilonie nie zostały zmarnowane. Profitowały długo dla gospodarki, Miasta i jego mieszkańców, z których większość była pracownikami Stilonu. Kredyty dewizowe stały się trampoliną dla kolejnych generacji wyrobów opracowanych przez własne służby naukowo-badawcze i wspierane przez liczne krajowe instytuty i biura projektów. Były też wynikiem racjonalizacji pracowniczej. Powiększał się majątek socjalny, nawet w warunkach gospodarki planowej udawało się chytrym stilonowcom „przemycić” finansowanie: Lodostilu (sztucznego lodowiska), basenu pływackiego, rozbudowy hali sportowej, hoteli dla pracowników czy wieżowca wczasowego w Międzyzdrojach. Ale to też modernizacja linii tramwajowych, budowa oczyszczalni ścieków dla miasta, która była inwestycją Stilonu, czy kolejnych rozbudowach Elektrociepłowni pod potrzeby Stilonu i Miasta. Fundusz socjalny wspomagał budowę mieszkań w spółdzielniach mieszkaniowych.
W 1991 r. Stilon, jak i całą gospodarkę w Polsce, dotknął kryzys. Czy można było przeprowadzić transformację w inny sposób, to pole dyskusji dla historyków i polityków. Po wizycie premiera J. K. Bieleckiego i długich rozmowach zarządu z przedstawicielami załogi byliśmy przeświadczeni, że nikt nam nie pomoże, jeśli nie pomożemy sobie sami! Nadszedł czas bolesnej restrukturyzacja i wielkich zwolnień pracowników. Restrukturyzacja, obniżka kosztów i kontynuacja rozwoju pozwoliła na zawarcie układu sądowego z wierzycielami i co najważniejsze – spłatę układu w terminie.
Wobec nieuchronnego procesu adaptacji polskich przedsiębiorstw państwowych do warunków gospodarki rynkowej, trzeba było odpowiedzieć na pytanie: dalej ze Stilonem? Nie było możliwości bezterminowej kontynuacji statusu firmy jako przedsiębiorstwa państwowego, chociaż po spłaceniu wierzycieli i pewnej poprawie koniunktury wydawało się, że jesteśmy bezpieczni. Stworzono systemowe regulacje, które miały zmusić przedsiębiorstwa do prywatyzacji – np. choćby przez specjalny podatek od wzrostu płac dyskryminujący przedsiębiorstwa państwowe, a premiujący firmy prywatne. Do wyboru mieliśmy indywidualne poszukiwanie inwestora strategicznego albo przystąpienie do rządowego Programu Powszechnej Prywatyzacji. Runda pozyskania inwestora przekonała nas, że będzie to trudna i ryzykowna dla załogi alternatywa. W Europie, gdzie już rozpoczął się proces przenoszenia produkcji włókien chemicznych i tekstyliów do Azji, byliśmy konkurentem, ale firmy azjatyckie widziały niższe niż my koszty produkcji, nie miały wiec interesu w kupowaniu firmy włókienniczej w Polsce. Pozostał Program Powszechnej Prywatyzacji.
Odbyłem rundę rozmów z posłami zajmującymi się gospodarką, decydentami w ministerstwach, ekspertami i politykami. Byłem wtedy przekonany, że w Polsce nie będzie miejsca na państwowe przedsiębiorstwo ulokowane na styku sektora chemicznego i tekstylnego, zwłaszcza że totalna prywatyzacja stała się warunkiem postępu w planowanym wtedy wejściu do Unii Europejskiej. Wtedy w gronie Zarządu poważnie analizowaliśmy jeszcze jeden wariant, tzw. prywatyzację menedżerską, ale oceniliśmy, że na to Stilon jest za duży i ma zbyt wielką wartość majątku. Można było się spodziewać niezadowolenia w środowisku pracowników i mieszkańców miasta, że oto na majątku wspólnym uwłaszcza się grupa ludzi, co zresztą często tak bywało w wielu innych firmach.
Przed zgłoszeniem do PPP przedstawiliśmy organom Samorządu Załogi wszystkie plusy i minusy takiej prywatyzacji, łącznie z tym, że kiedy akcje Stilonu znajda się w ręku prywatnego, zagranicznego inwestora, to losy firmy i załogi będą już raz na zawsze związane z nowym właścicielem akcji. I tak się zdarzyło później w 2007 r., kiedy grupa Nylstar – właściciel wytwórni przędzy włókienniczej, zbankrutowała i pociągnęła na dno Stilon S.A.
Ostatecznie na czas jakiś wylądowaliśmy w NFI. Zabawna była obserwacja członków kolejnych rad nadzorczych, którzy byli zdziwieni tym, że Stilon jest taki duży i innowacyjny. Stilon, będący wtedy w dobrej kondycji, dominował w tym NFI, sprzedawał jedną czwartą tego co pozostałe 30 przedsiębiorstw naszego NFI. Prezentował też europejski poziom zarządzania i technologii.
Wejście inwestora strategicznego zapewniło poważny zastrzyk inwestycyjny w postaci maszyn i urządzeń w ramach aportu, co połączone z własnymi wcześniejszymi inwestycjami opartymi o własne technologie oraz doskonałym poziomem kwalifikacji pracowników, dawał nam mocną pozycję w strukturach tej międzynarodowej grupy. Okazało się, nasi pracownicy bardzo dobrze wypadają w porównaniu z załogami innych fabryk międzynarodowego koncernu. Umocniły się zwłaszcza dwie grupy nowoczesnych wyrobów, wcześniej rozpoczętych w państwowym Stilonie: były to granulaty modyfikowane i specjalne włókna monofilowe. Spółki je produkujące funkcjonują do dziś z powodzeniem i zwiększają sprzedaż. Proces restrukturyzacji zatrudnienia po wejściu inwestora strategicznego miał ogromną skalę i był bardzo trudny, ale ubezpieczony poprzez odszkodowania w kwocie 30 mln zł dla zwalnianych pracowników (Pakt Socjalny).
„Czarną dziurą” okazał się mariaż z grupą Nylstar, która zbankrutowała w 2007 r., pociągając za sobą kilka spółek w Europie, w tym i Stilon S.A. W 2008 r. upadłą grupę przejął fundusz inwestycyjny Bear Stearns, a później w czasie kryzysu światowego – konsorcjum JP Morgan. Ostatecznie mocno wydrenowany Stilon S.A. znalazł się w efemerycznej „wydmuszce” grupy Meryl Fiber, od której w 2008 r. wykupił go wraz z długami przewyższającymi wartość majątku za 2 Euro (słownie: dwa Euro) nowo utworzony podmiot Stilon Sp. z o.o. W tej degrengoladzie nie było żadnej winy gorzowskiej załogi, która przez kilka lat przed upadłością cierpliwie znosiła, delikatnie mówiąc, różne pomysły dryfującej ku katastrofie włoskiej centrali. I tak bywa czasem w globalnym biznesie. Ostatecznie wytwarzanie jedwabiu włókienniczego na terenie Stilonu przejęła firma Martis. Szkoda tylko w aspekcie propagandowym, że taki los spotkał sztandarową specjalność Stilonu – produkcję jedwabiu włókienniczego. Pewnym pocieszeniem jest kontynuacja wytwarzania dobrej jakości jedwabiu w obecnej spółce Stilon S.A.

Stilon must survive – walka o przetrwanie, prezentacja w 2008 na Radzie miasta Gorzowa (A. Erdmann)
Ostatecznie po latach intensywnej restrukturyzacji ważne jest to co pozostało na stuhektarowej działce Stilonu i w otaczającym ją mieście. Po pierwsze – tanio wykupione mieszkania, zamieszkiwane przez kilka tysięcy gorzowian, żłobki, przedszkola, domy kultury, przychodnie i obiekty sportowe oraz zespół szkół. Wszystko to zostało rozsądnie przewłaszczone na rzecz miasta w rozliczeniu za zadłużenie i służy dobrze obywatelom naszego Miasta do dzisiaj. Po drugie – ostrożnie licząc powstało 4 tysiące stanowisk pracy w firmach na terenie dzisiejszej strefy przemysłowej Stilon. Po trzecie – mamy tysiące wysoko kwalifikowanych pracowników wychowanych i wyszkolonych w Stilonie, z których wielu z młodszej generacji doskonale daje sobie radę na gorzowskim rynku pracy. Po czwarte – to dorobek technologiczny w postaci stosowanych jeszcze dotąd rozwiązań technologicznych.
To wszystko jest sumą 70. lat wysiłku kilku pokoleń pracowników Stilonu i pozostaje dorobkiem wspólnym, niezależnie od dramatycznego przebiegu przemian ustrojowych. Przez te blisko 70. lat przez Stilon przewinęło się ponad 40 tysięcy pracowników; część z nich związała się z fabryką na całe życie. Bogata infrastruktura terenów Stilonu jest rezerwą dla rozwoju miasta Gorzowa.
Na rok przed 70-leciem Stilonu wspólnie wspomnijmy z szacunkiem o tych wszystkich twórcach Stilonu, których już nie ma z nami, ale i też o tych co są z nami i złóżmy wszystkim naszym stilonowcom podziękowania za wspólny wysiłek i życzenia dobrego zdrowia oraz optymizmu.

PS. I na koniec jakże trafne jest wyzwanie dla dzisiejszej generacji gorzowian wynikające z artykułu Jerzego Zysnarskiego: „Ale czy ktoś potrafi dziś wskazać produkt w sklepie, na którego metce znajduje się Gorzów?”. Były przecież czasy, kiedy Stilon wytwarzał 100% krajowej produkcji taśmy radiowej, kaset magnetofonowych, żyłki wędkarskiej, 100% wyrobów z poliamidu stosowanych później w różnych przemysłach na tkaniny, dzianiny, rajstopy, skarpety, dywany, opony, czy komponenty w elektrotechnice, górnictwie i w przemyśle motoryzacyjnym. To była totalna promocja naszego Gorzowa!
Źródło: Gorzów… z dziejów gospodarczych Miasta i Regionu, pod red. Józefa Finstera, Gorzów Wielkopolski 2020.